Około 95% Polaków deklaruje się jako osoby wierzące

24 października 2011, 20:57 · Nemathinyen

Na wstępie zaznaczam, że przeczytałam pierwsze pięć stron tematu i do fragmentów postów będę się odnosić. Resztę przejrzę w wolnym czasie.

__________

„Do kościoła przestałem regularnie chodzić od piątej klasy ze względu na małą ilość czasu”

A czy jeśli kogoś kochasz, na kimś Ci zależy, też przestaniesz się z nim spotykać, bo masz zbyt mało czasu? Ja na przykład potrafię czasem zdezorganizować sobie cały dzień (albo i tydzień) tylko dlatego, że mam ochotę pójść do kościoła. Bo chcę, czuję potrzebę. Nikt mnie nie zmusza, nikt mi nie każe.

„W Polsce chrześcijan jest około 90%.”

Około 95% Polaków deklaruje się jako osoby wierzące, ~89% to wyznanie rzymskokatolickie, reszty w procentach nie pamiętam. Nieważne, nie o liczby same w sobie chodzi. Spośród wierzących zaledwie około 45% praktykuje swoją wiarę. A ilu z nich naprawdę wierzy? Zdecydowanie mniej. W dzisiejszym świecie niezwykle popularna staje się postawa „noszenia masek”. Ludzie idą do kościoła, siadają w pierwszych ławkach etc. Na pokaz. Zaraz po wyjściu ze świątyni zdejmują maskę przykładnego katolika i zapominają o niej do kolejnej mszy świętej.

„Możesz się modlić nawet 15 godzin dziennie i Pan Bóg cię nie wysłucha , chodzi o to że pan Bóg wysłucha cię kiedy ty go wysłuchasz i będziesz żył wierze i starał się nie łamać dekalogu [jestem chrześcijaninem].”

Niekoniecznie o to chodzi. Jeśli o coś prosimy, musimy wierzyć, że możemy to otrzymać. Nie jest też powiedziane, że Bóg musi spełniać nasze prośby natychmiast i dokładnie w takiej formie, o jaką prosimy. Bóg nie jest „czarodziejem do spełniania życzeń”, do którego zwracamy się tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebujemy.

„Pamiętaj Bóg jeżeli zezwala na cierpienie to wie że ta osoba jest na tyle silna aby je znieść.”

Tia. Bóg nigdy nie zsyła na nas większego „krzyża” niż ten, jaki jesteśmy w stanie unieść.

„Bycie niewierzącym to poważna sprawa, ponieważ życie po śmierci nie będzie miało sensu, nasza dusza trafi do piekła, w którym to czuć będziemy się tak jakby zamknięci w wielkim labiryncie, z którego nie ma ucieczki”

Bóg nie zamyka niewierzącym drogi do zbawienia. Jeśli ktoś od zawsze żył w innej kulturze, nie miał możliwości, by poznać nauki Chrystusa, ma szanse na to, by zostać zbawionym. Co innego, jeśli ktoś wyrzekł się wiary chrześcijańskiej, decydując się na inną.

"To, w jakiej kulturze ktoś się wychowywał często nie jest zależne od niego. Jeśli przestrzega przykazań rządzących religią, którą wyznaje, ma szanse na to, by być zbawionym."

chyba mało logicznie napisałam, ale w tej chwili nie wiem, jak to dokładniej opisać, bazuję jedynie na tym, co pamiętam z jednego z kazań, w wolnej chwili znajdę pełną treść kazania i poprawię ten fragment).

„Chrześcijaństwo zniknie za parę wieków...Ciekawe na razie trwa ponad 2000lat nie licząc starego testamentu.”

Korzenie chrześcijaństwa sięgają czasów, w której Chrystus nauczał, więc nie może trwać więcej niż 2000 lat. Powstało w pierwszej połowie pierwszego wieku naszej ery. Być może mylisz judaizm z chrześcijaństwem. Judaizm powstał w drugim tysiącleciu przed naszą erą, z niego wywodzi się chrześcijaństwo, jednak nie jest to ta sama religia.

„Ja mam 17 lat i dla mnie niedziela bez pójścia do kościoła jest dniem bez sensu. Tak zostałem wychowany, że jeżeli jest jakieś ważne święto lub niedziela trzeba iść do kościoła, a poza tym to lubię.”

Ja mam szesnaście skończone, siedemnasty rok leci. Podobnie, nie wyobrażam sobie niedzieli bez Mszy Świętej. Tak samo świąt bez nabożeństw, bez Eucharystii. Nie jest tak od zawsze, ale to inna sprawa. „Zbliżyłam” się do wiary po jednej z mszy świętych, ostatniej, na którą poszłam z przymusu. 29 listopada 2009, nie żałuję. Sama nie rozumiem, co się wtedy stało, po prostu nagle zapragnęłam być bliżej Boga, prawdziwie wierzyć.

„Bo to jest celowy zabieg sprytnych ludzi "katolików" - ochrzcić dziecko, gdy te nie jest tego w ogóle świadome (co jest poniekąd łamaniem konstytucji, ale nie będę się w to wgłębiał), i od małego zabierać do kościoła, mówiąc o złym szatanie i dobrym bogu. Dziećmi najłatwiej manipulować, dlatego mamy taki procent chrześcijan na całym świecie, idę o zakład, że wiara 98% ludzi opiera się na strachu i przyzwyczajeniu.”

Chrzest dzieci wywodzi się z wysokiej śmiertelności wśród dzieci w średniowieczu. Nie będę dokładniej opisywać, bo ktoś już pisał o tym. Dziś jest to uznawane za tradycję, moim zdaniem nieco niesłusznie. Rodzice oraz rodzice chrzestni zobowiązują się, przed Bogiem, wychowywać dziecko zgodnie z naukami Kościoła. Niestety, jest jak jest, śmiem twierdzić, że zdecydowana większość nie wypełnia tego obowiązku. Wydaje mi się, że chrzest powinniśmy przyjmować już jako ludzie dojrzali na tyle, by być w stanie samodzielnie pogłębiać wiarę (znowu mi się błędy językowe wkradają chyba, nieważne). Podobnie bierzmowanie. Rzekomo sakrament dojrzałości chrześcijańskiej… Czy na pewno?

„wierzę w Boga jak i wierzę w Diabła. Dla mnie Bóg ujawnia się czasami, a Diabeł często - bo ludzie bardziej są od Diabła. Może warto zmienić wiarę na Diabła, po prostu wiedzieć że to on stworzył pokusę która nami kieruje.”

Chrześcijanizm nie neguje istnienia Szatana. Według Biblii jest to upadły anioł, który sprzeciwił się Bogu.

„Po co mi "Bóg"?”

A po co Ci tlen, woda, pożywienie? Po co odzież, Internet? Po co cokolwiek, co umożliwia/ułatwia życie?

„Ktoś tutaj napisał, że nie chodzi to kościoła, gdyż tam jest nudno.”

Nudno w kościele? Jeśli przychodzi się tam odsiedzieć czy odstać tę godzinę, nawet niecałą, może i tak. Ja na przykład nigdy nie nudziłam się w kościele. Przez cztery lata w mojej parafii był ksiądz, dla którego kazań ludzie przychodzili specjalnie na wieczorną mszę. Potrafił zarażać wiarą. Pisałam o nim już setki razy w wielu tego typu tematach, więc nie będę się powtarzać. Zapewniam jednak, że są ludzie, którzy potrafią sprawić, że msza święta przestaje być nudnym obowiązkiem.

„[…] Jestem tutaj. Ateista który chętnie przyjmie boga, jeśli udowodnisz mi, że on istnieje.”

A czy wiara nie polega na przyjmowaniu czegoś, mimo udowodnionych naukowo dowodów?

„Powiedz mi jednak co to za niewiara, co to za ateizm, oparty na założeniu "w nic nie wierzę, bo nie mam czasu".”

To nie jest niewiara, a zwyczajne lenistwo. Jeden z siedmiu grzechów głównych.

„Widzę, że dla niektórych kościół katolicki= chrześcijaństwo i wiara w Boga.”

Kościół jest instytucją. Ziemską instytucją, tworzoną przez ludzi, którzy mają przecież prawo do popełniania błędów. Bóg jest po prostu Bogiem. Trzykroć święty. Święty, w jakimś tam języku (hebrajski? nie pamiętam w tej chwili, nieistotne) znaczy inny, zupełnie inny. Święty Bóg, grzeszny człowiek. Różnica jest kolosalna. Nie porównujmy Boga do człowieka.

„Ja mam krótkie zdanie o Jezusie że to bzdura nigdy w życiu przez niego dobrze nie mam -.-„

Bóg (a Jezus jest jedną z trzech Osób Boskich) nie sprawia, by było nam łatwiej. On daje siłę, byśmy potrafili pokonać przeciwności.

„istnieje cos takiego jak wierzacy niepraktykujacy. Wierzysz w boga, nie oddajesz mu czci. Proste”

Nie istnieje pojęcie wierzenia bez praktykowania. Na ten temat jeszcze się rozpiszę później.

„1. Czemu Bóg może stworzyc tak ciężki kamień, żeby go nie udźwignąc?

2. Czemu skoro Bóg istnieje nie ukazuje się nam ?

3. Jak mam wierzyc jak nie wiem nawet jak Bóg wygląda ?

4. Skąd mamy pewnośc, że wszystko co jest zapisane w Biblii jest prawdą ?”

1. Znany paradoks.

2. „W kruszynie chleba Panie jesteś, schowany Ty, wielki Pan […]”. Chyba znana pieśń, przynajmniej w moim regionie. Po raz kolejny pozwolę sobie sparafrazować jedno z kazań. „Bóg tak nas kocha, że pragnie być blisko nas. Tak bardzo, że zechciał skryć się pod postacią Chleba i Wina. Nie ukazuje nam się bezpośrednio, żeby nas nie przerazić Swą wielkością.”

3. Bóg nie wygląda. Znowu mogłabym cytować kazanie, w tej chwili nie pamiętam dokładnie. Postaram się znaleźć niedługo.

4. Nie mamy pewności. To jest WIARA. Po prostu.

__________

Póki co tyle, na resztę postaram się odpowiedzieć jutro. Dobrej nocy.

2 △|▽

  • Luqe Trzysta Dwa (+1): :)
  • mamousunkonto (+1): Za sensownie poświęcony czas.